Przejdź do głównej zawartości
18. ŻYCIE JEST SUMĄ WYBORÓW
Życie jest sumą wyborów.
Tak jest i już. Pewnie nie raz słyszeliście, że w samolocie najpierw trzeba założyć maskę tlenową sobie a później martwić się o resztę, bo inaczej nie możesz pomóc nikomu, ŁĄCZNIE Z SAMYM SOBĄ.
No i znowu - piszę ten post, kiedy od 21:50 powinnam być w powietrzu, w drodze do Polski.
Nie poleciałam. Bolało. Kupiłam bilet jakiś miesiąc temu(kilka dni po tym, jak wróciłam z Olsztyna- wiecie jak dziwnie jest kiedy ludzie szykują święta wielkanocne, aby móc spędzić je z rodziną a Ty pakujesz płatki owsiane do walizki?..ten dzień był milion razy trudniejszy, bo wielkanoc spędzałam zazwyczaj u Babci- teraz już nie mogę i dalej ciężko mi się z tym pogodzić)- tęskniłam za przyjaciółmi, miałam wyrzuty sumienia. Jednak po powrocie do Barcelony, coś we mnie pękło- coś puściło... Może to przez fakt, że kiedy nosiłam pęk kluczy do różnych mieszkań, w których nocowałam, wiedziałam, że żadne z miejsc nie jest moje? A może dlatego, że cały czas myślałam, że wrócę do Olsztyna? Jednak ani sam pobyt nie był przyjemnym doświadczeniem( kiedy tęsknisz ale wiesz, że nie masz za bardzo do czego wracać- pomijam oczywiście bliskich mi ludzi) ani dochodzące mnie informacje, że zostawiłam męża i po prostu wyprowadziłam się z kraju...:) pominę też newsy, że pewnie mam tu jakiegoś hiszpana i jest mi tu jak w puchu:D.
Brawo za pomysły:) gratuluję wyobraźni- nie będę tego komentować:) chociaż przyznam, że już na ten puch czekam- na miłość i na szczęście też- biorę to zatem za dobrą wróżbę i dziękuję- zawsze wierzyłam w kreatywność ludzi:)
Wracam do tematu. Coś puściło- zawsze powtarzałam ludziom, że potrzebny jest nam zdrowy egoizm- to bardzo ważne, żeby myśleć o sobie- chociaż chciałam zawsze uszczęśliwić wszystkich . Przyjaciółka śmiała się ze mnie, że jestem jak Matka Teresa (do świętej mi dużo brakuje). Jednak- nie możesz uszczęśliwić wszystkich ani rozwiązać każdego problemu. Ale możesz USZCZĘŚLIWIĆ jedną osobę, i to wystarczy.
Kiedy świat ciągnie Cię w różnych kierunkach jednocześnie, ustal swoje priorytety.
Moim priorytetem jestem ja. Tak ustaliłam- i wtedy stał się cud. Zaczęłam myśleć inaczej.
Zdałam sobie sprawę, że naprawdę jestem sama. Tylko ja - nikt inny- odpowiadam za siebie- tylko ja, nie nikt inny-ja! sama mogę o siebie zadbać, tylko ode mnie zależy, czy zdobędę pieniądze na mieszkanie, jedzenie- nikt mi tego nie da, nikt mi tego nie załatwi, nikt inny nie pójdzie za mnie na rozmowę o pracę. Myślisz, że jest mi z tym łatwo? Jest zajebiście ciężko, gdy obok Ciebie nie ma drugiej osoby, która użyczy silnego ramienia i będzie zawsze przy Tobie, doda sił i pomoże. Ale tak jest i dało mi to pewność, że zawsze dam sobie radę. (z przerwami na ryk, że zginę tu marnie:D)
TYLKO JA JESTEM ODPOWIEDZIALNA ZA SWOJE ŻYCIE-TO JA TWORZĘ SWOJĄ HISTORIĘ (wpadać w histerię też czasami mi się uda)- OD ZERA- Boże jakie to piękne:D ( wydaje się trochę straszne co- nie możesz zwalić winy za to co zrobisz, albo za to czego nie zrobisz, na kogoś innego:D) JESTEM TWÓRCĄ WŁASNEGO ŻYCIA:) Oczywiście bez wsparcia i dobrego słowa dobrych ludzi wokół mnie, byłoby to trudne, może nawet niemożliwe. Natalia- będę Ci wdzięczna do końca życia, że mi tak pomogłaś. Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie przeżyłabym tego, co przeżyłam, nie odważyłabym się chyba na ten krok, nie wiedziałabym od czego zacząć. Jestem tu nadal-a to dzięki Tobie.
Co zrobiłam- zaczęłam odważnie przezwyciężać swoje lęki i obawy. Tak- odważnie i powiem nawet zuchwale..tak, to dobre słowo..(z przerwami na ryk, że zginę tu marnie...;))
Generalnie dopiero po powrocie do Barcelony, 1 kwietnia, zaczęłam wysyłać cv, i znalazłam jedną pracę- jak już wiecie- rzuciłam ją- czy wspominałam, że po 3 dniach?:D I wtedy pomyślałam- Koza nie przeginaj- potrzebujesz pieniędzy- jeśli jakimś cudem znajdziesz drugą, zostań, to jest Ci potrzebne, żeby móc mieszkać w Barcelonie...o dziwo znalazłam! Napiszę o tym wszystkim w kolejnym poście, bo to temat rzeka- mam mnóstwo do opowiedzenia a nie chcę przedłużać- ważniejsze jest to, że znalazłam i podjęłam świadomą decyzję, że nie polecę do kraju- przepłaciłam to oczywiście mocnym przeziębieniem i rykiem- wiem jednak, że 4 dni spędzone w Polsce przekreśliłyby moje szanse na pracę, być może nawet na dłuższy pobyt tutaj.Mam w sobie coraz mniej lęku, odważniej stawiam czoła wyzwaniom. Czasami czuję się jak lwica, wychodząca na polowanie a Barcelona wydaje mi się wielką dżunglą- i wydawać by się mogło, że z polowania nici, że zwierzęta są za duże a dżungla zbyt niebezpieczna, jak na jedną małą lwią Kozę- wtedy przypominam sobie, że jestem dobrym obserwatorem i czasami trzeba się wycofać, skupić swoją uwagę na celu, podszkolić umiejętności i w odpowiednim momencie wyjść i znowu zawalczyć o marzenia. Bo najważniejsze już się spełniło- teraz czas na inne. Tak też zrobię.
Jutro kolejne wyzwania- duże wyzwania. Trzymajcie za mnie kciuki.
Powodzenia w nowej pracy 😍
OdpowiedzUsuńMagda, wspieram Cię najlepiej jak potrafię-pozytywnym myśleniem żeby spełniło się wszystko, co sobie zalożyłaś😗 i PODZIWIAM!!!
OdpowiedzUsuń