CZĘŚĆ 3 Z 2 bo muszę jeszcze wszystkich poobrażać;)

No i jest część trzecia, bo muszę jeszcze wszystkich poobrażać- siebie też;)

Jak nie pisze, to nie pisze ...a jak nagle się rozpisała.. To przez bieganie- zaczęłam biegać i nie mogę odpędzić myśli.

Muszę przestać biegać albo myśleć;)   

Mam fajną zabawę w tym parku. Biegnę, męczę się, przeklinam w myślach natrętne myśli, kłócę się czasami z tym na górze- czy jakkolwiek go nazwać- , zadaję sobie dużo pytań- odpowiedzi brak:D.... ale! Mają tam zraszacze trawników wieczorem:D Więc jak głupia nie mogę się doczekać, aż tam wbiegnę. Psy wbiegają i ja wbiegam:D. Pewnie mam taka sama głupią minę z tymi psami:) uwielbiam to- kojarzy mi się z dzieciństwem u Babci- wieczorem babcia podlewała ogródek - a ja uwielbiałam zapach takiego mokrego, letniego powietrza, a jak była okazja to oblewałyśmy się z siostrami wodą. Tak samo jak fontanny- uwielbiam przez nie przebiegać- na plaży ukiel jest taka w Olsztynie. Co mnie zastanowiło...nikt oprócz mnie, dzieci i psów nie chciał się bawić:D 

I pytanie - ile razy miałeś ochotę pobiegać tak, jak za dzieciaka ale się wstydziłeś? Przecież jesteś już taki poważny co...ludzie patrzą.. wstyd...albo pobrudzę buty- a pamiętasz jak byłaś/eś mały i to zajebiste uczucie, kiedy ta woda tak fajnie Cię chłodzi a miliardy kropel otaczają Twoje ciało? Tak, tak- możesz przecież kupić wodę termalna....proszę Cię.
Zdurniałam co? I to jeszcze na stare lata;) Robię z siebie pajaca nie?;) 

A dla mnie liczy się doznanie, emocje, radość. Życie.

Moja przyjaciółka wychodziła za mąż - Lola, to o Tobie:) Przypomnij mi, ile było osób? 100?  Miała ślub polsko-angielski. 4 druhny i 4 ..(jak to się nazywa?)

Super wesele:) Był tylko jeden mały problem- żadna z nas nie wiedziała, że Panowie od Pana młodego, przygotowali niespodzianki...występy artystyczne...Każdy śpiewał. Jeden po drugim....jak mi było wstyd...Jak oni pięknie śpiewali...jak oni pięknie śpiewaliiiii....A my nic.

Wstałam, powiedziałam- dobra, ja zaśpiewam...Pamiętam Martę i jej:

- ,, co Ty pierdolisz?"

-no zaśpiewam, dżagę

- hahhaa żartujesz, znasz tekst?

-nie :D

Podeszłam do dj i powiedziałam:

- ,,Proszę Pana, ja chciałabym zaśpiewać. Ma Pan dżagę?

- mam, znasz tekst?

-nie:D 

- to znajdziemy coś na youtube z karaoke.

Nie było odwrotu- jak to dobrze, że każda z dziewczyn, zaproszonych na ślub, umie się bawić ( bawimy się czasem aż za dobrze:D)

Pamiętam, jak trzęsły mi się nogi...(przecież ja nie umiem śpiewać, fałszuję:D)

Zaśpiewałam hahahaahah Lolaaaa to dla Ciebieeee odeee mnieee:D

Ja tego nie zapomnę do końca życia. Zrobiłam z siebie pajaca:D

Tylko pytanie- co Lola zapamięta - koperty i kasę w nich? Czy emocje i prezent od przyjaciółki?

Jednak bardziej niż uczucie wstydu, liczył się wyraz radości na twarzy mojej przyjaciółki:)

I tu pytanie...znowu. Jak wielu okazji do radości, tej najprostszej nie wykorzystamy, bo boimy się ośmieszenia? Bo nas ktoś skrytykuje? I od razu przechodzę do drugiego pytania. Dlaczego boimy się odmienności, boimy się sami zaryzykować i łatwiej nam siedzieć w ciepłym fotelu, i krytykować z bezpiecznego dystansu. Bo ktoś nosi różowe włosy, ma tatuaże...jak to tak? Łatwiej skrytykować, gdy ktoś robi coś inaczej albo jest inny- a to lesba, a to wariatka, debilka, pojeb? Idzie ładna dziewczyna? - na bank głupia. Babka po 50 jest zadbana? - pewnie szuka bolca, facet wygląda dobrze, nosi się młodzieżowo? - Nie umie się starzeć z godnością!  Laska wyleciała do Barcelony? Pewnie jej gabinet upadł, zostawiła męża i się szlaja. Ktoś odniósł sukces? Na bank pościelówa. Ktoś ma ładne ciało? - za to koński ryj.... 

Nie byłam lepsza- też oceniałam, w porę oprzytomniałam. Jest mi wstyd. Na szczęście potrafię przyznać się do błędu.

Przechodzę do ostatniej części- biję się z myślami od dwóch tygodni i nie wiem, może jak o tym napiszę, mi przejdzie albo sama coś przemyślę. Na szczęście to mój blog i mogę myśleć, jak mi się chce( wiecie, że nie mam pojęcia o pisaniu bloga? Nawet żadnego nie czytałam). 

Jakieś dwa tygodnie temu, koleżanka napisała do mnie wiadomość, czy chciałabym pomóc przy rozdawaniu jedzenia bezdomnym na dzielnicy raval. Oczywiście, że chciałam. Zawsze chcę pomagać. Nie wiedziałam jak to ma wyglądać ale poszłam. Okazało się, że grupa ludzi, organizuje takie akcje. Kupują za swoje pieniądze jedzenie, gotują je a potem druga grupa ochotników je rozdaje- dostaliśmy takie ładne wózki- w jednym były kanapki i ciastka, w drugim odzież, w trzecim jakieś chyba owoce a ja miałam zupę- jejku jak ona pachniała:) Brokułowa- nie spróbowałam, przecież to dla potrzebujących.

Zaczęłam iść natchniona chęcią pomocy. Jaki miałam strzał w twarz. Nie mogłam po tym dojść do siebie przez 3 dni..cała się buntowałam w środku, chciało mi się płakać.  Inaczej to sobie wyobrażałam. Zastałam tam jedną wielką imprezę...Każdy z potrzebujących- byli tam młodzi mężczyźni, kobiety, ludzie w różnym wieku- w ręku piwko, papierosek, wino, muzyczka, balanga....Oni po prostu dobrze się bawili w swoim świecie- wiedzieli, że zawsze ktoś przyjdzie i im przyniesie jedzenie. Nie chcę oceniać, naprawdę- próbuję zrozumieć- oni wyglądali tak, jakby byli zajebiście zadowoleni ze swojego życia. Witali nas.,,ooooo co tym razem tu mamy...a macie kanapkę z szynką? nie chcę z serem".

Tam były osoby w moim wieku, młodsze, silni mężczyźni...miałam wrażenie, że idą po najmniejszej linii oporu. Traktowali to, jakby im się należało. A ja biłam się z myślami- że większą pomocą, byłoby zaprzestanie tego typu akcji. Że brak wyręczania ich, zmusiłby tych ludzi do znalezienia pracy, do postarania się o coś. Oni nie chcieli tej pomocy- wiedzieli, że i tak to dostaną, nie muszą się starać- nie muszą robić nic od siebie. Nie znam ich historii, może życie dało im w kość. Zostwamy to. Muszę to sama chyba poukładać w głowie. 

Jedno tylko zdanie chcę tu z tej okazji wtrącić: NIC CI SIĘ NIE NALEŻY. NIE MA NIC ZA DARMO. NIC CI SIĘ NIE NALEŻY!- MI TEŻ NIE. Nic nie jest nam dane na zawsze. Jeśli chcesz coś osiągnąć i coś mieć- postaraj się o to, nie obwiniaj innych o swoje niepowodzenie, nie oczekuj, że inni podadzą Ci to na tacy- życie to jest wielki przywilej- nie marnuj go. Jeśli jest Ci dana pomoc- doceń, wykorzystaj. Powiem Ci coś od siebie- sama musiałam zawalczyć o ten mały pokoik, w którym mieszkam, sama musiałam zawalczyć o tę pracę- mogłam obwiniać wszystkich w okół, że nie wygrałam w lotto albo, siedzieć w Olsztynie obrażona na cały świat- bo to przecież przez ludzi nie poleciałam- bo oni mi nie wierzyli...Jednak- ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń. NATALIA- to o Tobie piszę. Będę Ci wdzięczna do końca życia, nie musiałaś pomagać. Pomogłaś! Dziękuję. Jeśli chcesz mieć jakiś rezultat, masz jakiś cel, marzenie- najpierw daj coś od siebie- efekty przyjdą. Nie oczekuj, że inni zrobią to za Ciebie.

I doceń w końcu tę szansę, jaką jest Twoje życie. Żyj. Baw się. Ciesz jak dziecko. 

 Muszę przestać biegać.

Komentarze

  1. Nie przestawaj, biegaj. Biegnij Kozo, biegnij .... ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Madzia a zdalas sobie sprawe ze tu nawet jak ktos na ulicy prosi cie pieniadze to prosza «na kawe»? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie spotkałam się z prośbą o kawę..ewentualnie z zaproszeniem na kawę;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty