Cena

Cena

Umysł : Boję się
Serce : Po prostu wyluzuj
Umysł : Ale czuję się całkowicie zagubiony
Serce : Tylko podążaj za mną
Umysł : Ale Ty nigdy wcześniej tam nie byłeś
Serce : Zaufaj mi, pokochasz to
Dusza : Jeśli wy dwaj się zamkniecie , pokażę Wam mapę
Kazałam umysłowi się zamknąć , posłuchałam serca... teraz proszę duszę aby pokazała mi mapę...ale jakoś ją przede mną ukrywa ...czy już  jestem gotowa ją zobaczyć ? ratunku tracę cierpliwość. Dlaczego? Bo nie wiem, w którą stronę teraz iść.

Wiem- jestem odważna, wiem- zmieniłam życie, wiem- zrobiłam to wszystko sama. Wiem też, że wiele osób na świecie nie odważyłoby się na taki krok - może szalony, może lekkomyślny ...ale posłuchałam głosu mojego serca i przeprowadziłam się do Barcelony.
Teraz wiele osób pisze w komentarzach na facebooku czy instagramie ...,, zazdroszczę Ci" , ,,ale masz szczęscie, też bym tak chciał"

Cena  

Odpowiem jednym zdaniem : ,,Każda magia ma swoją cenę". Zapłaciłam i płacę za to nadal wysoką cenę. Postawiłam na wyjazd, bo głos w sercu cały czas krzyczał :Barcelona Barcelona!!! - SRARCELOOOONAAA;) tak- mówię to z przekąsem, bo czasami mam dni, kiedy wszystko mnie wkurza- dziś jest ten dzień - i w takich dniach jestem nieznośna. Pozostaje mi zaakceptować ten fakt - bo to jestem ja- inna nie będę. Taka jestem- nikt nie jest w 100% dobry i nikt nie jest w 100% zły- mam swoje humorki i czasami wkurza mnie każdy człowiek chodzący po tej planecie- innym razem kwiatki pachną, unoszę się nad ziemią, kocham każdego człowieka i śpiewam jak bardzo dziękuję za wszystko wszystkim:)- Jak te wiewiórki w bajkach Disneya (a może to były myszki?), które mówią: -dziękuję,

- nie nie, to ja dziękuję
- ależ nie, to ja dziękuję, że Ty dziękujesz,....
-nie, nie, nie, to ja dziękuję, że Ty dziękujesz, że to ja dziękuję ..:D
Mam czasami dni, że chcę się schować przed wszystkimi ludźmi. Męczy mnie tłum. Poza tym...co kilka dni chcę wyjść z pracy i nigdy tam nie wrócić...
Dobrze- od początku.  
Ok- miałam z pozoru wszystko- świetną pracę, wspaniałych ludzi w okół, pieniądze, świetną kondycję i smutek w sercu;) bo co mi z tego wszystkiego, skoro nie mogłam być w miejscu, które tak kochałam. Czułam w sercu taką pustkę...pustkę nie do opisania. I.. spełniłam swoje marzenie...ale
każda magia ma swoją cenę. Moją magią była Barcelona- marzenie tak wielkie, tak niewyobrażalnie nierealne, tak niemożliwe do spełnienia...że oczywiście moje serce musiało mnie tam powadzić( no tak Koza, nie mogłaś marzyć na przykład o nowych butach?). Nie marzyłam o niczym innym, z uporem maniaka pragnęłam tam być, coś mnie tak bardzo tu ciągnęło, że nic i nikt nie mógł mnie powstrzymać, - nawet ja sama..do tej pory jestem w szoku.
 ZROBIŁAM TO. Jednak cena była ogromna.
Pokażę to najpierw z punktu widzenia minusów (co od razu zamienię na plus- taki ze mnie optymista)
- zostawiłam bliskich mi ludzi - szybko zamienię to na plus- zostaną pewnie tylko prawdziwe przyjaźnie- poza tym wiadomo, że na drodze życia spotykamy ludzi z różnych powodów- jedni zostają z nami do końca, inni tylko przez jakiś czas - jako nasi nauczyciele albo uczniowie- a najczęściej występują w obydwu rolach. Życie zweryfikuje.
- zawiesiłam działalność -gabinet stworzyłam od zera - kochałam go całym sercem, poświęcałam się dla niego, przesiadywałam w pracy czasami całe dni i wieczory- od razu przekształcam na plus- co z tego, że miałam pieniądze, skoro nie miałam czasu i chęci ich wydawać? Skoro traciłam też czas, który mogłam poświęcić na spotkania z przyjaciółmi albo mężem? Skoro dzień i noc myślałam tylko o gabinecie, księgowej, klientkach, rachunkach, opłatach...żyłam, żeby pracować. W pewnym momencie nawet obsesyjnie myślałam o pracy- nie liczyło się nic innego, nie zwracałam uwagi na las, słońce- tylko obsesyjne myśli: ile zarobiłam i czy wystarczy na opłacenie rachunków- jako właściciel salonu zrobiłam jeden podstawowy błąd - pracowałam sama. Nie da się prowadzić dobrze firmy, pracując samemu za fotelem-zawsze się coś zawali- przyznaję się- w pewnym momencie doszłam do ściany - przerastały mnie i męczyły czynności do wykonania a myśl, że w jednym dniu mam 7 klientek a w drugim 2-3, nie dawały mi usnąć, nie wspominając o urlopie- nie pracujesz, nie zarabiasz ...zarabiasz - nie masz życia prywatnego. Co było błędem?- sposób prowadzenia salonu- w czym tkwił błąd? W tym, że nie zdobywałyśmy na studiach wiedzy jak prowadzić salon beauty - a potem....ściana- prowadziłam salon 6 lat...ale wiem, że teraz zrobiłabym to inaczej. Co więcej- nie wiem, czy do końca odnajdywałam się w pracy jako kosmetolog- znam siebie na tyle, albo już zaczynam poznawać ( analizując dotychczasową pracę w Polsce i tu w Barcelonie), że potrzebuję ciągłych bodźców, zmian. Dlatego też łączyłam tę pracę z pracą instruktora fitness- inaczej..wydaje mi się, że praca w gabinecie by mnie nudziła- uwielbiam tworzyć, poszerzać wiedzę , organizować eventy ...i nie mogę usiedzieć długo na miejscu -  teraz pracuję, wykonując przede wszystkim depilacje laserową...i już miarka zaczyna się przelewać ...nudzę się. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi , jak tylko zdobędę nowe umiejętności. Już teraz wiem, że niczego nowego się w niej nie nauczę. Oczywiście DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM MOCOM WSZECHŚWIATA- bo dzięki tej pracy:
- mogę mieszkać w Barcelonie
-dostałam NIE
- nauczyłam się płynniej mówić po hiszpańsku ...i rozmawiam z ludźmi:) uwielbiam pracę z ludźmi- lubię dzielić się wiedzą i doświadczeniem, słuchać ich, jeśli mogę w czymś doradzić - doradzać. 
Ale znowu coś mi nie daje spokoju...coś już mówi: dobrze, nauczyłaś się czego miałaś nauczyć...już coś wierci mi dziurę w brzuchu...że już czas na zmiany...czego dowiedziałam się dzięki tej pracy? Że każdy właściciel salonu, powinien choć raz iść do pracy aby poznać jak wygląda biznes z punktu widzenia pracownika- wiedziałam to już kiedyś - pracowałam w gabinetach- i powiem Wam, że to co widziałam i widzę tu, czasami przechodzi ludzkie pojęcie;) dlatego tak dbałam o mój salon...ale o tym może nie teraz. Co więcej...
-samotność- na początku pobytu tu, wbrew pozorom, bardzo mi pomogła. Długo dochodziłam do siebie po wydarzeniach z ostatniego roku- a raczej dalej dochodzę-życie mnie mocno skopało. Złapałam się na tym, że nadal trzymam przeszłość, nie tak jak na początku - a może inaczej- wiem, że muszę zamknąć ją całkowicie. To jest trudny krok. Bez niego nie da się iść dalej.
Samotność pozwalała mi zrozumieć swoje myśli, poukładać w głowie, odpocząć psychicznie...jednak samotność daje się we znaki. Jednak wiem, że nic nie dzieje się bez powodu. Była mi potrzebna- miałam w głowie za dużo chaosu.
- kondycja...największa zmiana w moim dotychczasowym życiu, zmieniła moją kondycję w niezły żart;)  nie sądziłam, że moje ciało potrzebuje tak wiele czasu, żeby się odbudować. Nie miałam siły na nic, po każdym treningu bolały mnie mięśnie jak po półmaratonie.... ja..instruktor...dusza sportowca ma mi za złe:) ale zaakceptowałam to i nie zrezygnuję tak łatwo. 
-marzenie- największe marzenie życia- złapałam się na tym, że nie mam marzenia- największe się spełniło. Było tak duże...i zrobiłam to. Udało mi się. Można powiedzieć, że odniosłam sukces.
Trzy kroki do sukcesu
-ustal czego chcesz
- ustal jaka jest tego cena
- postanów, że ją zapłacisz.
Zapłaciłam. Sporo.
 Zrobiłam to wszystko w 7 miesięcy- już stabilnie stoję na nogach. Dlatego pora iść dalej wiec marzę o tym, żeby moja dusza pokazała mi mapę. I wiem, że jeśli pokaże mi drogę niekoniecznie łatwą, ale pasjonującą...inspirującą...rozwijającą mnie...będę gotowa zapłacić znowu.
Bo otwieram się na wszystkie najlepsze dla siebie możliwości i daję się prowadzić.




Komentarze

Popularne posty