Wiara

Wiara.

Dlaczego taki tytuł posta? Dlatego, że wiara przenosi góry. Dlatego, że wiara pozwala nam marzyć- tak jak dzieci wierzą w istnienie świętego mikołaja- ( co potem okazuje się brutalnym rozczarowaniem, kiedy znajdujesz prezenty chowane przez mamę w szafie :D), to, że wiara- niezależnie od tego w co wierzysz- czy w Boga, czy wszechświat, czy w moc, czy we wróżby - wszystko to powoduje, że łatwiej Ci iść przez życie, łatwiej znosisz przeciwności losu, kiedy wierzysz w powodzenie czegoś co robisz- jest łatwiej to osiągnąć- czyż nie?:) Wiara i miłość są najsilniejszymi mocami- tak przynajmniej myślę ja, a, że to mój blog...;) - dodałabym do tego wdzięczność. Praktykowanie wdzięczności . Zaraz to wszystko złożę w jedną całość- wróciłam z Polski i jak zwykle mam mnóstwo myśli. 

Uczestniczyłam w Kongresie Biznesu Beauty- organizowanym przez Lucynę Wiewiórską- to był przypadek- a w przypadkach najlepsze jest to, że nimi nie są. Powiem tak- znalazłam się tam niechcący. Naprawdę- ale nic nie dzieje się bez przyczyny. WIERZĘ W TO CAŁYM SWOIM SERCEM. 

Co więcej- Lucyna zapytała mnie czy mogę zostać jego TWARZĄ- (pomyślałam- ale za co?-za jajco hahahahaha). Oczywiście zgodziłam się- po niecałej godzinie już poszło dalej i dalej i dalej - aż w końcu okazało się, że będę tam mówić do ludzi. Moja pierwsza reakcja była taka- co????? ale mnie wrobiłaś - przecież tam będą same mózgi!!!! Co ja im powiem - potem szybkie- no ok. Byłam gotowa zrezygnować z pracy, gdybym nie dostała wolnego, żeby tam być. Czułam, że to będzie bardzo ważne. (na szczęście dostałam wolne dni- zostały mi po urlopie). Poleciałam. W sobotę- wróciłam dziś- nie opłaca się nie? To tylko w sumie dwa dni,, i to jeszcze weekend..kiedy można odpocząć i zobaczyć czy Ryszard z ,,Na wspólnej" nadal pije...

Spotkałam tam tak wiele ludzi i dostałam tak wiele wartości...jestem wdzięczna. Jestem wzruszona, bardzo to przeżyłam. Spotkałam moje przyjaciółki, słuchałam wystąpień osób zaproszonych, z zapartym tchem. Wszyscy zrobili na mnie ogromne wrażenie- tyle wiedzy, tyle doświadczenia, tyle można się od nich nauczyć- i to wszystko w jednym dniu - bolała mnie bardzo głowa, byłam zmęczona a wchłaniałam to wszystko jak gąbka. Każdy z nich miał ogromną wiedzę i ogromne doświadczenie w branży...wyglądali tak, jakby urodzili się na scenie, osiągnęli ogromny sukces, w swoich dziedzinach. Wszystkim bardzo dziękuję, za wartość, którą otrzymałam. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o wykładzie, przemówieniu Adama Krasowskiego. Bardzo Ci dziękuję za to co mówiłeś- bardzo. Jesteś niesamowity- co więcej, masz bardzo dobrą energię i światło i niesamowitą aurę, która aż promieniuje i Cię oświetla- myślę, że wiesz o czym piszę.

Teraz trochę prywaty- bo w końcu też miałam przemówić...nawet nie wiem, co mówiłam- naprawdę. Jedyne co wiem, mówiłam z serca. Jedyne co mogę opowiedzieć, to moje odczucia i emocje. Przyszedł czas na mnie. Od jakiejś godziny 11:00 czułam podekscytowanie i trochę strachu - nigdy nie mówiłam do takiej grupy ludzi...200 osób? Na zajęciach miałam najwięcej 43... 

Moim tematem było: przekraczaj nieprzekraczalne.

Lucyna wywołała mnie na scenę ciepłymi słowami- tyle pamiętam- zaczęłam mówić- nie wiem, chyba nieskładnie- chciałam przekazać rzeczy ważne, nie wiem jak to wyszło - myśli w głowie: dziewczyno - ludzie na Ciebie patrzą, nie wiedzą kim jesteś, jesteś na kongresie biznesu a opowiadasz, że zamknęłaś gabinet, zostawiłaś drugą pracę i wyjechałaś z niczym do Barcelony. Gadasz o jakichś marzeniach a tu ludzie chcą pieniądze robić- ale mówiłam. Podobało mi się to- czułam, że mam za mało czasu- że chcę przedstawić bardzo ważne sprawy- chciałam Wam powiedzieć - że nie tylko pieniądze są w życiu ważne...Czułam też, że nie docieram do ludzi...że nie rozumieją, że nie mieści się to im w głowach-że jak to...ale mówiłam dalej. Na koniec jedna z dziewczyn zapytała, czy ludzie nie mieli mnie za wariatkę, gdy zdecydowałam się wyjechać- mieli :) na sali pewnie też:) ale...nie dodałam ważnej rzeczy - że właśnie znalazłam się tu po to, żeby uzmysłowić im to, że o marzenia warto walczyć, że warto mieć wiarę i nie warto patrzeć na ludzi, czasami zakończyć znajomości z osobami, które nas sprowadzają w dół- kiedy my mamy wiarę i chcemy latać i rozwijać skrzydła- w biznesie, w planach, w marzeniach ...W ŻYCIU- BO ŻYCIE PO TO JEST BY JE PRZEŻYĆ WARTOŚCIOWO- nie dodałam chyba, nie wiem...że jest trudno iść POZA SCHEMATEM- że jest trudno pokonywać przeszkody, walczyć z ego, wychodzić ze strefy komfortu każdego dnia ale ...zyskałam dzięki tej przeprowadzce dużo więcej...odzyskałam spokój w sercu- nie mam już tego stanu smutku duszy, który mi towarzyszył każdego dnia- zniknęło- nie ma ( zaraz- jakiej duszy- tak- duszy!), radość, PRAWDĘ- szczerość, do bólu ale szczerość, WDZIĘCZNOŚĆ- za każdy dzień , za każdą lekcję daną od życia, za to, że się budzę, za to, że widzę słońce, za to, że potrafiłam zdobyć pracę, za to, że chodzę ulicami ukochanego miasta, za to, że oddycham, nie zazdroszczę- podziwiam, za to, że mogę uprać rzeczy w pralce, za to, że uczę się języka, za to, że jestem silniejsza niż mi się wydawało, za to, że odkryłam w sobie przeogromne pokłady ODWAGI, o której nie zdawałam sobie wcześniej sprawy- może wcześniej nie odważyłabym się w ogóle wyjść na środek tak wielkiej sceny i mówić do ludzi?! Gdybym nie wyjechała- wcale na tej scenie bym się nie znalazła...

Co dalej- potem odbyło się wręczanie statuetek PIĘKNA PRZEDSIĘBIORCZA BRANŻY BEAUTY.  

Bardzo lubię, gdy kobiety robią coś, co daje takie wartości, rozwijają się, podziwiam je i czekałam na moment aż zaczną wychodzić. Na scenę wyszła Monika- którą podziwiam od początku naszej znajomości - robisz dobrą robotę i wyglądasz przepięknie- i zaczęła coś mówić. Czekałam aż osoba wyczytana wyjdzie na scenę. Magdalena Kozak. Siedzę i czekam aż Magdalena wyjdzie. Nie idzie. Czekam gdzie ta Magdalena- i w ogóle śmiesznie, że nazywa się jak ja- nie idzie. Kasia mnie szturcha- patrzę na nią- ale to ja? Powtarzam: ..JA??? Mówią, że ja...Krzyknęłam: ,,JAAA???? ALE ZA CO????? ( Nie ma co Koza, potrafisz się zachować w towarzystwie- a to się przewracasz ze sceny na imprezie a to licytujesz tatuaże pod wpływem ...i jeszcze to- wracaj do Barcelony lepiej hahahahahahaahahahah). Wyszłam. I nie wiedziałam o co im chodzi. Za co? Przecież ja nic nie zrobiłam. Nic wielkiego nie zrobiłam. Nie mam firmy, skończyło się wszystko, żyję w obcym kraju- jaka przedsiębiorcza? O co w ogóle im chodzi...chciało mi się płakać. Z zaskoczenia i WDZIĘCZNOŚCI

I wiecie co...dziś zebrałam myśli do kupy. Bo...na kongresie była mowa o sukcesie firmy- o tym, że osiągamy sukces, kiedy skupimy się na człowieku, gdy pierwszym celem będzie pomoc człowiekowi, gdy przychodzi do gabinetu.I taka misja mi towarzyszyła w mojej Gaja i zajęciach fitness. Najpierw człowiek- wiedziałam, że Klientki przychodzą na zabieg ale to nie był tylko zabieg- miały ukryty powód- każda chciała czuć się piękniej ale  zmagały się z problemami- z problemami z akceptacją siebie po ciąży, z problemami w związkach, z problemami z upływającym czasem, problemami w domu, akceptacją siebie, takimi jakie są, czasami one nie wierzyły, że jakakolwiek zmiana jest możliwa- i chciałam im pomóc. Na zajęciach to samo- dawałam całe swoje serce- widziałam w mojej pracy cel i misję- pomagać ludziom. Nie prowadziłam zajęć, żeby się pochwalić sylwetką, żeby się pochwalić, że mam ładne dresy, ładne ciało- nie prowadziłam salonu, żeby podbić swoje ego- moim celem było pomaganie. Tylko w pewnym momencie pomyślałam, coś mi mówiło: już więcej tu się nie nauczysz, coś ciągnęło mnie do zmiany, zrobiłaś to, co miałaś zrobić, osiągnęłaś to, co miałaś osiągnąć- doszłam do ściany- nie- to nie wypalenie zawodowe- coś mi mówiło, że mam iść dalej...i pomóc przede wszystkim samej sobie.

I wiecie co, myślę, że byłam odpowiednią osobą w odpowiednim czasie na tym kongresie- bo chcę Wam wszystkim powiedzieć, że ZMIANA JEST MOŻLIWA- i świadczę o tym nie tylko, przez godzinę kogoś ćwicząc albo robiąc komuś zabieg- ale ŚWIADCZĘ O TYM SWOIM ŻYCIEM- SPÓJRZ NA MNIE! TO JA! MAGDA! Z OLSZTYNA! TO JA! PRAWDZIWA- NIE JAKAŚ Z KSIĄŻKI CZY Z GAZETY - TO JA ZMIENIŁAM SWOJE ŻYCIE- I UWIERZ, ŻE WSZYSTKO JEST MOŻLIWE- I WARTO PRZEŁAMAĆ SCHEMATY, WARTO IŚĆ SWOJĄ DROGĄ- DLA TEJ RADOŚCI W SERCU,KTÓRA WYPEŁNI CIĘ OD STÓP DO GŁÓW-ludzie latami o tym marzą,aby to poczuć- ale się boją.

I wiecie co- po przemówieniu, czułam się dziwnie. czułam się niezrozumiana- ale...podeszła do mnie dziewczyna- Edyta, o Tobie piszę. Czujesz to co ja czułam, zmagasz się z tym samym, z czym ja się zmagałam! Uwierz, że możesz! Uwierz, że zmiana jest możliwa- IDŹ ZA GŁOSEM SERCA! NIE SŁUCHAJ LUDZI, KTÓRZY MÓWIĄ CI, ŻE OSZALAŁAŚ. TO ICH STRACH, TO ICH MYŚLI, TO ICH OBAWY I LĘKI. Zacznij słuchać swojego serca i idź tam, gdzie Cię ono zaprowadzi. To Twoje życie- nikt za Ciebie go nie przeżyje.

Pozostaje mi więc podziękować za tę statuetkę- sukces powinien być mierzony nie tyle pozycją, jaką się osiągnęło w życiu, ile przeszkodami, jakie się pokonało w dążeniu do sukcesu. I może właśnie mój wyjazd, moje doświadczenie, moja zmiana, moje słabości- był po to, żeby pomagać osobom, których dusza też woła.

A ja Ci powiem więcej- przekraczaj nieprzekraczalne.

I ZAWSZE MIEJ WIARĘ- PRZEDE WSZYSTKIM W SIEBIE 

Na koniec historia z cyklu, zwanego przeze mnie TRUE STORY-historie prawdziwe, które przeżyłam - w sobotę w nocy jechałam taksówką. Z bardzo smutnym człowiekiem. Najpierw Pan nie bardzo chciał, żebym płaciła kartą- bo zabierają duże procenty  :D. Więc wyjaśniłam, że nie mam polskich pieniędzy- zapytał skąd jestem

- no ...z Barcelony...

- ooooo zawsze marzyłem, żeby tam pojechać (dalej smutny.)

- o to warto, proszę Pana! Zapraszam. Piękne miasto

- ale co...za miłością jakąś Pani wyjechała

- tak, za miłością do miasta 

- jak to?

- za miłością do miasta

- ale co tam, ma Pani jakiegoś gorącego hiszpana

- no nie mam

- a rodzina?

- nie

- ale jak to tak sama? Nie boi się Pani? Tak sama? Zamachy? 

- nie boję. Zapraszam Pana serdecznie

- nieeee...jestem już starym człowiekiem( facet mniej więcej 60-65 lat)..ale zazdroszczę...to było moje marzenie.....ale już się zasiedziałem, poza tym boje się latać...to już nie dla mnie..

Pozwoliłam to zostawić na koniec. Przemyśl to..i teraz posłuchaj:

JAK CHCESZ ŻYĆ? CHCESZ ŻYĆ WSPÓLNIE ZE STRACHEM? Z NIESPEŁNIONYM MARZENIEM? JAKIE TO ŻYCIE? POWIEDZ MI PROSZĘ CZY TO JA JESTEM SZALONA CZY TO ŚWIAT OSZALAŁ- A MOŻE WŁAŚNIE PISZE DO CIEBIE NORMALNA OSOBA- ALE TEN ŚWIAT JEST POJEBANY? CHCESZ NA STAROŚĆ (nie mówię o jego wieku- twierdzę, że 60-65 lat to jest wiek, gdzie można jeszcze góry przenosić) NA ŁOŻU ŚMIERCI POWIEDZIEĆ - JEDYNE CZEGO ŻAŁUJĘ, TO TEGO, ŻE NIE MIAŁEM ODWAGI SPEŁNIĆ SWOICH MARZEŃ?

 

 


Komentarze

Popularne posty