Idę szukać wiatru w polu

Tak...idę szukać wiatru w polu.
 Kolejny raz zostałam chwilowo bez pracy- na własne życzenie wypowiedziałam umowę. Kolejny raz doszłam do pewnego etapu, nauczyłam się ile mogłam i ...sprawdziłam, że to nie moje. To nie ta droga, nie czuję tego, w tym nie czuję się dobrze, ciało się buntuje, dusza się buntuje ...i kolejny raz...modlitwy zostały wysłuchane. Mam naprawdę dobrych przewodników, nauczycieli- wkurzam się na nich czasami, bo specjalnie rzucają mnie na głęboką wodę- sporo ode mnie wymagają- ale to chyba oznacza, że mogę się tego podjąć, że jestem na tyle mocna, że to udźwignę. W zasadzie, ja też nie należę raczej do osób, które mało wymagają od siebie- celowo wybieram coraz to nowsze ścieżki- bo rozwój jest dla mnie bardzo istotny...i ...nie spocznę, dopóki nie będę pewna, że to czym się zajmę zawodowo : TO JEST MOJE, TYM CHCĘ SIĘ ZAJĄĆ - TO JEST ZGODNE Z MOIMI WARTOŚCIAMI, TYM MOGĘ POMAGAĆ LUDZIOM I SIĘ ROZWIJAĆ, TO JEST MOJA DROGA.
Były takie momenty, kiedy chciałam odłożyć laser, wyjść z kabiny i nigdy nie wrócić- ego krzyczało : MAAAAGDAAAA MIAŁAŚ GABINET A TERAZ ZOBACZ CO ROBISZ...uparte jest;)
Na szczęście moi przewodnicy są na tyle mocni, że czasami powstrzymują mnie przed nierozsądnymi decyzjami, zanim zdążę je podjąć ostatecznie- przygotowują mnie, stopują jak ten świerszcz z bajki o Pinokio - i widocznie, kiedy już jest TEN moment- wypuszczają mnie w to pole- oczywiście nie jest to łatwe- ale i tak w najtrudniejszych chwilach, podadzą mi pomocną dłoń. Tylko trzeba zaufać.
W piątek, powiedziałam, że nie przedłużam umowy- i od piątku, zaczęłam się czuć tam dobrze- nie bolała mnie głowa ( co zdarzało mi się nagminnie- słuchaj swojego ciała- ono daje Ci informacje, co jest dla Ciebie dobre- tylko trzeba zacząć je słuchać), miałam dobry humor, śpiewałam, żartowałam, śmiałam się do łez- sobota była identyczna-mimo dosyć trudnych sytuacji w pracy- Klienci przychodzili wkurzeni, wyrzucali swoją złość na mnie bo akurat byłam na recepcji, sytuacja była dosyć napięta..a ja...spokojna jak tafla jeziora w letni poranek. Jakie to cudowne uczucie, kiedy nic nie jest w stanie Cię wyprowadzić z równowagi. W niedzielę przeżyłam swój wymarzony dzień.
Wstałam z energią, wypiłam kawę i postanowiłam jechać do centrum- celebrować swoją randkę ze sobą. Tak- ze sobą. Rozkochaj się w sobie samym- to cudowne uczucie- kiedy patrzysz w lustro i ta osoba, którą widzisz- bardzo Ci się podoba:) Był cudowny dzień, słońce delikatnie oplatało moją buzię, liście drzew delikatnie szumiały, jakby towarzyszyły mi w moim spacerze, słychać było śpiew ptaków i radosne ćwierkanie zielonych papug. Wydawało mi się, że czas jakby spowolnił- posągi witały mnie lekkim uśmiechem, wydawało mi się, że mijający ludzie byli oddzieleni ode mnie jakąś delikatną otoczką, jakbym była schowana w bańce mydlanej. Spokojnym krokiem minęłam ramblę, po drodze kupiłam sobie pierścionek, i moje kroki zmierzyły do Santa Maria del mar. Ta katedra jest moim azylem. Tam wszystkie szepty ludzi, zlewają się w jeden rytm, jakby wszystkie języki świata zaczynały mówić jednym...Następnie oczywiście skierowałam się na Barcelonetę- po drodze kupiłam kasztany i batata. Zapach kasztanów kojarzy mi się z ogniskiem, kiedy piekliśmy ziemniaki...Dotarłam nad morze- morze daje mi energię, spokój, utula mnie, kołysze. Zdjęłam płaszcz i położyłam się na wznak- palce wtopiłam w piasek, zamknęłam oczy - i poczułam totalne połączenie ze wszystkim. Znowu poczułam, to co kiedyś tutaj- nie czułam swojego ciała- tak jakby każda cząstka mnie- stapiała się, wnikała i rozpraszała w przestrzeni... Oczywiście kilka razy w ciągu całego dnia popłakałam się z wdzięczności. Zachwycałam się, wydawać by się mogło, zwykłym piaskiem- nie jest taki zwykły- spróbuj skoncentrować się na tym, kiedy trzymasz go w dłoniach- jak przesypuje Ci się przez palce, jaką ma teksturę- może ten piasek Cię zaskoczy:D hahaha wariatka co?:) Dziękowałam za to, że żyję, za to, że mogę tu być, za to, że mogę tego wszystkiego doświadczyć. Lubię spędzać czas sama ze sobą- nie mam poczucia smutku, bardzo to lubię- nie uciekam od moich myśli w głowie- są wartościowe. Wiele sobie tłumaczę, podczas wspólnych wędrówek;)
Dziś był mój ostatni dzień w pracy. Uczyłam nową koleżankę depilacji, podśpiewywałam z radością, uśmiechałam się- manager powiedziała- że właśnie mnie taką najbardziej lubi- dziwne co? Zostawia to co pewne i bezpieczne i się jeszcze cieszy;). Pożegnałam się z dziewczynami, podziękowałam za to, ile mogłam się tu dzięki nim nauczyć i wyszłam. Nie wytykałam żadnych błędów, nie narzekałam - jeśli chcesz, żeby Cię zapamiętano- warto, żeby Cię zapamiętano z dobrych powodów. Mam nadzieję, że tak było - nawet dyrektorka(zazwyczaj naburmuszona i zimna), mówiła same ciepłe słowa.
Wiem, że moje zadanie tutaj dobiegło końca - że wzięłam, ile miałam wziąć ale też dałam od siebie, ile mogłam dać.
Teraz czas na nowe. Nieznane. Co to będzie?! Znowu od nowaaaa- tak. Bo nie będę traciła cennych minut w czymś, w czym nie czuję się dobrze, nie chcę przychodzić do domu zrezygnowana, zmęczona, znudzona i zdemotywowana. W pracy spędzasz dużą część swojego życia- warto aby ta ważna dziedzina dawała Ci satysfakcję- nie bój się próbować - to, że wykształciłeś się w jednej dziedzinie życia, nie oznacza, że Twoja pierwsza praca ma być Twoją ostatnią- to jest schemat narzucany nam przez społeczeństwo, rodzinę- ale zachęcam Cię do szukania własnej drogi.
I zachęcam Cię do spróbowania zakochania się w sobie- bardzo fajne uczucie.
,, Obym miał dziś odwagę
Żyć życiem, które bym kochał,
Nie odkładać już marzeń na później
Tylko wreszcie zrobić to, po co się tu znalazłem,
I nie marnować już serca na strach"

Komentarze

Popularne posty