Uwolnij się i poddaj

Ten post pewnie będzie zaskoczeniem dla wielu. Dla mnie samej podjęcie pewnych decyzji też było dużym przeżyciem ale czasami....ale czasami już nie można...już się nie ma siły. Uwolnij się i poddaj- Poddanie się wynika ze znużenia ciągłą walką, nie oznacza przegranej- chociaż pewnie wielu tak pomyśli, poddanie się oznacza, że próbowało się walczyć ale widocznie przeciwnik jest zbyt silny i trzeba ukłonić się, podziękować i zejść z ringu. . Już pewnie wspominałam, że tamten rok był dla mnie trudny. Po rozwodzie czułam się samotna ale zawsze mogłam liczyć na przyjaciół, którzy byli blisko. Wystarczyło rzucić hasło : - białe czy czerwone? I wspólne ryczenie gwarantowane przy winie:).
Później pogrzeb babci, przeprowadzka, staranie się o każdą, nawet najmniejszą wydawać by się można rzecz- począwszy o możliwość wyprania swoich ciuchów w pralce, poprzez papiery- o których w Polsce nawet nie myślisz bo je po prostu masz - jesteś u siebie:) kończąc na udowadnianiu ludziom w okół, że umiesz coś robić, masz wiedzę i naprawdę w Polsce na ulicach nie chodzą białe misie, przez cały rok nie panuje sroga zima i nie jesteśmy krajem na dalekiej Syberii. Pewnie dla wielu z Was jestem wielkim marzycielem, optymistą- tak...pewnie tak. Ale czasami, kiedy biegniesz i odbijasz się od ściany, po czym wstajesz biegniesz i odbijasz się od ściany - i masz już dużo siniaków aaaaleeee...wstajesz, idziesz- bo już nie masz siły biec ale ta ściana jest tak duża i znowu się od niej odbijasz aaaallleeee podnosisz się i z wiarą pełzasz dalej ...po czym znowu dostajesz w twarz ...czołgasz się i jeszcze motywujesz wszystkich w okół alllleee...znowu dostajesz w twarz ....i kiedy do tego dochodzi samotność....w pewnym momencie dopada Cię bezsilność, wątpliwości i zniechęcenie. Walczyłam dzielnie - oglądaliście ,,Niekończącą się opowieść?" Można mnie nazwać olsztyńskim Atreyu- dzielnym wojownikiem, który miał ocalić krainę fantazji przed zapomnieniem - tak jak i ja broniłam wielkich marzeń i starałam się pokazać Wam, że warto mieć marzenia, warto ocalić w sobie to małe dziecko, które ma fantazję, wyobraźnię i wiarę. Pamiętacie scenę, kiedy Artax tonie na bagnach smutku...?
Otóż tonę,  mam dość. Szok co? :) Jestem zmęczona, bardzo zmęczona. I samotna w swojej walce. Można walczyć z wiatrakami i nigdy nie powiem Wam, że nie warto ale... co się stało.
Zaczęłam nową pracę ale ...znowu ( który to już raz?) muszę zaczynać od zera. To męczy. Bardzo.  Tydzień temu zaczęłam czuć się źle- najpierw pomyślałam, że to zakwasy. Na drugi dzień czułam się już bardzo przeziębiona- wzięłam jakieś leki i dostałam wysypki na buzi. Katar- przy pracy dosłownie kapało mi z nosa. Kolejny dzień- katar przemienił się w katarzysko:) do tego bardzo złe samopoczucie i brak chęci i mocy do działania- po pracy od razu kładłam się do łóżka( kto mnie zna, ten wie, że mogę chora przepracować cały dzień z uśmiechem na twarzy i myśl o leżeniu w łóżku to największa ze wszystkich możliwych - kara.) Kolejny dzień- samopoczucie coraz gorsze, praca nudna( bardzo potrzebuję możliwości twórczego wyrazu siebie przy pracy- i niestety nie mogę się zgodzić z ludźmi, że praca to tylko praca - masz te 8 godzin, robisz swoje i wychodzisz- ja tak nie potrafię...po prostu nie potrafię), po pracy łóżko- chęci - poziom -100, cały weekend w łóżku . Poniedziałek- dziwne poczucie, że coś jest nie tak bo nic się nie poprawia, dochodzi krwawienie z nosa i ból gardła. Wtorek- największy kryzys- obudziłam się z ogromnym bólem gardła, chciałam coś powiedzieć i ...odkryłam, że nie mogę- odebrało mi głos. Do tego znowu krwawienie z nosa. Czułam się tak źle ...i zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Z bezsilności zaczęłam płakać. Do tego doszły sny o babci i wszechobecne dekoracje świąteczne....już przeżyłam samotnie święta wielkanocne- pamiętam jak pakowałam płatki owsiane do walizki- wielkanoc spędziłam na lotnisku w podróży do Barcelony- święta Bożego Narodzenia...nawet nie chcę o tym myśleć. Opadłam z sił. Wszystkich.  Cały jebany czas jestem z tym wszystkim sama. Po pracy pojechałam do szpitala- grypa- zwolnienie z pracy.
Podjęłam decyzję. Spróbuję jeszcze raz zawalczyć o swoje szczęście tutaj. Ostatni. Daję sobie czas do końca tego roku. Po tym czasie - jeśli nic się nie zmieni mimo moich wysiłków...wracam. Jeśli kogoś zawiodłam, bo widział we mnie człowieka niezniszczalnego- przepraszam, starałam się ale nawet najwięksi wojownicy czasami potrzebują wsparcia, przytulenia i ciepłej herbaty- na całe szczęście mam za sobą etap udowadniania całemu światu, że coś mogę- jestem wolna i nic nie muszę nikomu udowadniać:) Organizuję konkurs na mojego chłopaka - uwaga będzie trudno - bo ciężko znaleźć kogoś tak szalonego, upartego i z większymi jajami ode mnie- żartuję- żadnego konkursu nie ma, po prostu jestem zmęczona. Trochę boli- Barcelona jest taka piękna...miłość życia...i dla miłości  spróbuję podjąć rękawicę jeszcze raz. Ostatni.


Komentarze

Popularne posty