Nowy początek- HOLA, SOY KOZA Y ...INTENTARE OTRA VEZ

Dawno nie pisałam z prostego powodu:) zapomniałam hasła .
Przez miesiąc byłam w Polsce...więc tak się składa, że świętuję swój rok w Barcelonie z lekkim opóźnieniem:)
Do Polski poleciałam zamknąć swoje sprawy, choć wiele osób myślało pewnie, że wracam:)
Przyznam, że nawet o tym myślałam...ale o tym później.
Jestem nawet zaskoczona, z jakim spokojem reagowałam na ten bajzel, który musiałam poukładać i na sprawy, które miałam do załatwienia. ( Miałam bardzo duże wsparcie bliskich i powiem jeszcze raz: DZIĘKUJĘ ZA TĘ MIŁOŚĆ) Działałam trochę jak w transie, z kamienną twarzą.
Jednak...w pewnym momencie, zauważyłam, że moja strefa komfortu, tęsknota za rodziną i przyjaciółmi, strach i  ta moja samotność...powodowały, że zastanawiałam się nad zakupem biletu.
Jednak ktoś ma na mnie jeszcze inny plan... Znowu zbiegi okoliczności i ,,przypadki" kierowały mnie krok po kroku ...na drogę, którą zdecydowałam się pójść - nie łatwiejszą..przecież nie może być za łatwo;)
W pewnym momencie miałam dosyć Barcelony, byłam bardzo zmęczona systemem. Tym, że nie mam tu samorealizacji w pracy, że jest tak kurwa ciężko:). Jednak...ktoś tam na górze płata mi figle. Jeśli chodzi o te zbiegi okoliczności...Kilka miesięcy temu, wkurzona pracą, postanowiłam zgłosić swój udział, a raczej przystąpić do selekcji na kurs dla kobiet, które mają własny pomysł na biznes, w Barcelona activa. Jest to miejsce, które pomaga znaleźć zatrudnienie, organizuje warsztaty i kursy dla ludzi, którzy chcą się rozwijać. Poszłam tam...prowadzona przez te moje anioły (heheheh), na nic nie liczyłam, dodam, że traciłam cały zapał do działania i byłam bliska poddania się. Na rozmowie wstępnej, Pani rozmawiała do mnie po Katalońsku (no bo przecież jak by inaczej;)) . O dziwo, rozumiałam z kontekstu. Przedstawiłam swój pomysł i ...spisałam na straty. Było 25 miejsc, a kandydatek 50. Kolejna sprawa.
 Przed wylotem do Polski ( dokładnie dwa dni przed), zadzwoniła do mnie kobieta, zapraszając mnie na rozmowę o pracę (pomyślałam- jasne, a jak szukam, to nikt się nie odzywa :D). Poszłam tam dzień przed wylotem...na luzie. Wyszłam z ofertą pracy.
W Polsce było mi zdecydowanie za wygodnie...Przeraźliwie bałam się powrotu..myślałam: ja nie dam rady przeżyć drugi raz tego, co przeżyłam przez ten cały rok..ja już nie będe miała tyle siły, z wiedzą, którą mam teraz. Gdybym spotkała taką Kozę i opowiedziałaby mi to wszystko, co zrobiła przez ten rok, poklepałabym ją po ramieniu i powiedziała : ,, Jesteś KOZAK, ale ja nigdy bym się na to nie odważyła:)
Chciałam zostać...ale kilka dni przed wylotem...zadzwonili do mnie z BCN ACTIVA, że dostałam się do programu...hahahaahah pomyślałam- ok , no dobra ! Wracam. CO MA BYĆ TO BĘDZIE.
Zaczęłam od nowa.
Rok temu zaczęłam od szkoły hiszpańskiego...w tym roku od kursu dla przedsiębiorców...
oczywiście uczę się nowych słów- tylko troszkę trudniejszych. Po szkoleniu biegnę do pracy. W pracy mam duże pole do popisu:) Dużo się uczę..nie, nie zabiegów- tworzymy z moim kolegą Marianem( siema Marian), dobry team polsko- polski w Barcelonie. Pomagam mojej szefowej jak mogę...widzę w niej trochę siebie w mojej Gaja kiedyś- z mnóstwem pomysłów, ambicjami i potrzebą aby ktoś ją wsparł w tej drodze, bo bierze sobie na barki baaardzo dużo. Tak jak ja kiedyś. No to jestem;) i chcę ją wspierać:) Zobaczymy co z tego wyjdzie..pracuję na pół etatu, na dłuższą metę nie da się przeżyć za taką sumę . Ale jestem za to bardzo wdzięczna  Przyznam, że ...że jednak trochę straciłam swojego marzyciela w sobie. Nie bardzo wierzę, że mogłabym otworzyć gabinet..ale idę, tak jak mnie prowadzą. Krok za krokiem, nie wybiegając za bardzo w przyszłość. Koncentruję się na tym co tu i teraz. Teraz chcę odnaleźć magię miasta, którą gdzieś w sobie troszkę zgasiłam.
Ale ogień się tli, bo prawdziwa miłość nie umiera.
Ps. Nagraliśmy z Marianem vloga.
https://www.youtube.com/watch?v=332zAHnDobo&feature=share



Komentarze

Popularne posty