Słuchaj swojego serca

17 luty 2018.
Próbowałam zachować trzeźwość umysłu i wyłączyć emocje. Walizkę miałam już spakowaną, spojrzałam na kota...i odwróciłam wzrok, żeby się nie popłakać. Spojrzałam na niego jeszcze raz ....i powiedziałam : przysięgam Ci, wrócę po Ciebie...myślałam, że pęknie mi serce ( hehehe chyba nie raz mi pękło podczas tej całej zmiany życia). Wyjechałam. I przyznam, że sama nie za bardzo w to wierzyłam, że jeszcze będzie ze mną. Bałam się, że to będzie niemożliwe...heheh dokonywanie rzeczy z pozoru niemożliwych, to moja smykałka:D jak tak dalej pójdzie, zdobędę mistrzostwo w dokonywaniu niemożliwego.
...ale Tylko wtedy, kiedy jest to zgodne z moimi wartościami i gdy jest dyktowane sercem.
Opowiem Wam o Brzuszku. To mój przyjaciel. Zawsze mieliśmy zwierzęta w domu, od kiedy byłam dzieckiem. Potem...terroryzowałam byłego męża...nie wyobrażałam sobie domu bez zwierząt. Pewnego dnia, zobaczyliśmy ogłoszenie, że ktoś zostawił 11 małych kociąt w reklamówce..powiesił ją na płocie. Przeglądaliśmy zdjęcia kotów ..i jedno było inne od wszystkich. Jeden kotek stał na dwóch łapkach i miał cętki na brzuszku...( tak...tak wiem hahaah ).
Pojechaliśmy tam- w domu było pełno kotów, wszystkie się bardzo łasiły...a jeden z nich, chodził sobie gdzie chciał i miał takie śmiesznie wielkie uszy (tak...to on).
Pomimo protestów...pojechałyśmy z przyjaciółką po Brzuszka ( pamiętasz Kasia??? hahaha)
Jak on wtedy wyrywał się z tego pudełeczka hahaah co zostało mu do dziś. To była taka mała głośna kulka z dużymi uszami, jak dumbo :D. Brzuszek skradł moje serce, mamy dziwną, szczególną więź. Spaliśmy razem, płakaliśmy razem hhee Był ze mną w każdej ważnej chwili w moim życiu. Jak najwierniejszy przyjaciel. Po wyjeździe do Barcelony, nie mogłam sobie darować, że go zostawiłam. Myślałam o nim, tęskniłam. Nie miałam warunków na to, by kot mógł ze mną mieszkać. Aż w końcu zostałam przyparta do muru. Musiałam mu znaleźć dobry dom;) Nie mogłam go oddać. Nie. To mój przyjaciel. Nie, ja się tak nie zachowam, nie oddam go. Ja tego nie zrobię- szłam zaryczana przez plaza de Urquinaona, ludzie dziwnie na mnie patrzyli:)( to całkiem ruchliwy plac;)   Moim marzeniem było sprowadzenie go tutaj.
Marzenia czasami wydają się nieosiągalne..ale czasami w wyniku dziwnych zdarzeń losowych, okazuje się, że możesz je spełnić.
Przez ostatnie 3 miesiące, kotem zajmowała się moja siostra. To ona załatwiła mu paszport, szczepienia, zajmowała się nim, chociaż ma już pełno zwierząt. Daduniu tak bardzo Ci dziękuję.
Opowiem w ogóle jakim cudem znalazłam się znowu w Polsce- zobaczycie, że to, co mnie spotyka, to jakieś czary mary albo Ci na górze mają z tego całkiem niezły ubaw...grają w marynarza, ciągną patyczki albo losują pierwszeństwo w wymyślaniu mi nowych ,,przygód"
Na kongresie biznesu beauty, na którym opowiadałam o tym, że warto ,,przekraczać nieprzekraczalne", pewna dziewczyna, zapytała mnie, czy ludzie nie mieli mnie za wariatkę. To była Ania. Na następnym kongresie już zamieniłyśmy kilka słów ale nic poza tym. Pewnego dnia, Ania napisała do mnie wiadomość, że MUSZĘ przyjechać na szkolenie do Polski, które odbędzie się 31 maja. Na początku to odpuściłam...pomyślałam,,,nieee, szefowa nie da mi wolnego" i olałam temat. Powiedziałam o tym szefowej, ale temat ucichł. W międzyczasie, zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała, że zmienia mieszkanie na mniejsze ...no i, że Brzuszek nie czuje się w nim zbyt komfortowo (obserwowałam go już wcześniej, podczas poprzednich przylotów do Polszy), chodził osowiały, z podkulonym ogonem...Zadzwoniłam do firmy przewozowej ale się nie dogadaliśmy..Pomyślałam : jak ja to zrobię, przecież to nie jest możliwe, żebym teraz przyleciała do Polski. Bilety są mega drogie, szczególnie te na weekendy.
I to, o czym teraz opowiem, wydarzyło się w przeciągu kilku dni.
Niedziela : zadzwoniła do mnie szefowa. Powiedziała, że wylatuje w sprawach biznesowych do Korei, byla zła, że nie dogaduje się z marką, która dystrybuuje.
Ja odparłam: ok, to może ja w takim razie polecę do Polski na szkolenie?
We wtorek miałam kupione bilety ryanair(nie przewożą zwierząt)- nie trzeba mi dwa razy powtarzać hahaa. W międzyczasie, próbowałam bezskutecznie skontaktować się z firmą przewozową, która mogłaby przetransportować Brzuszka. Nie miałam dużo czasu na rozmyślanie. Zamknęłam oczy...wzięłam wdech ..i weszłam na stronę LOT-u. Kupiłam bilet dla mnie i kota. Nie żałuję ani złotówki.
Poleciałam do Polski. Poznałam bardzo fajnych ludzi ...w zasadzie też przypadkiem ( w przypadkach najbardziej lubię to, że przypadkami nie są) Każdy człowiek napotkany w naszym życiu, pojawia się, bo ma się pojawić. Dokładnie wtedy, kiedy przychodzi na to czas.
Podczas pobytu w Polsce, przeszłam kryzys. Nie chciałam wracać do Barcelony. Tęskniłam za rodziną...ale...ostatniego dnia pobytu, miałam dosyć szczególną rozmowę z moim lustrem:) Ty wiesz Lucyna...i masz rację. Trzeba niektóre rzeczy puścić. I niech się dzieje.

5 czerwca 2019
 Próbowałam zachować trzeźwość umysłu i wyłączyć emocje. Walizkę miałam już spakowaną, spojrzałam na kota...i odwróciłam wzrok, żeby się nie popłakać. Spojrzałam na niego jeszcze raz ....i powiedziałam : Brzuszku, zachowuj się tylko, czas na nas...moja siostra włożyła go do transporterka i zamówiła ubera. Pan z Ubera przyjechał trochę później, niż się spodziewałam..Lot miałam o 9:00, na lotnisko dojechaliśmy o 8:40. Brzuszek nie lubi transporterków, płakał, wyrywał się.
Przy bramce kontroli, Pani powiedziała:
- ,,No dobrze, teraz proszę wyjąć kotka, musimy prześwietlić transporterek
-,,Nie
- ale jak to nie? taka jest procedura, proszę wyjąć kotka, przecież nie możemy go prześwietlić
- ale ja tego nie zrobię. Nie wyjmę go- on się boi, ucieknie ...a ja mam zaraz lot
- no to Pani nie przejdzie, ale zapytam jeszcze kierownika
8:45
- proszę iść za mną do pokoju kontroli
ja w myślach: ( ja pierdole)
poszłam.
- Przejdzie Pani..ale następnym razem się Pani nie uda
DZIĘKUJĘ MOIM ANIOŁOOOOM!!!!! BARDZO
W samolocie miałam środkowy fotel..ale podszedł do mnie steward i powiedział:
- tam jest cały wolny rząd , niech Pani z tym kotkiem tam przejdzie- będzie Pani wygodniej i innym pasażerom.
Śmieszne, prawda?:D Jak to powiedział mój kolega ..,,CAŁE ŻYCIE NA PRZYPALE" ahahahahah no, coś w tym jest.
I TAK OTO MÓJ PRZYJACIEL JEST ZE MNĄ...czekałam na to tak długo!!!! ten wszechświat działa z jakimś opóźnionym zapłonem, ucząc mnie cierpliwości.... a ja wróciłam po nowe przygody, jakie daje mi życie.
,,Bądź podjarany życiem- doświadczaj go- każdego z jego kolorów. ryzykuj , chwytaj dzień, czerp z niego, co najlepsze ...ALE ZAWSZE W ZGODZIE Z WŁASNYM SERCEM. Nie doświadczać, to jak nie oddychać, w obawie, że powietrze może być zanieczyszczone i  lękiem, że się udusisz, - każde doświadczenie jest cenne, bo to lekcja- wnioski wyciągasz sam i wiesz, o co walczyć , a co odpuścić. Życie jest jedno. Krótkie. Drugiej szansy nie będzie- kiedy jeśli nie teraz?

DEJA DE PENSARLO TANTO. SOLO HAZLO, Y QUE PASE LO QUE TENGA QUE PASAR
( przestań tyle myśleć, po prostu zrób to, y niech się stanie to co ma się stać)

I słuchaj swojego serca. Ono wskaże Ci drogę.




Komentarze

  1. Miałaś rozmowę z prawda :) Jesteś dzielna <3 Brzuszek też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, miałam rozmowę z prawdą... i obiecuję, będę wychodzić z domu;D

      Usuń
  2. Ooo..tak! Pamiętam ten dzień bardzo dobrze.. nigdy nie widziałam tyle kotów naraz 😄 Ale to prawda, wyróżniał się w tłumie 😍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty