Świat przewrócił się do góry nogami

Świat przewrócił się do góry nogami..i zatrzymał .
Zwolnił.  To, co się dzieje, przeraża pewnie wielu z Was.
W Hiszpanii jest już ponad 47 000 osób zarażonych wirusem .Barcelona, miasto tak barwne, gwarne i kolorowe..jest jak uśpione... Nie możemy wychodzić z domów. Jedynie w przypadku pracy, zakupów, wyjścia z psem albo do apteki. Przyznam, że ta cała sytuacja, to dla mnie jedna wielka abstrakcja. Trochę jak sen. Ciężko sobie wytłumaczyć, że nie możesz wyjść z domu, bo możesz się zarazić albo być nosicielem wirusa i zarazić innych, nie możesz iść nad morze, nie możesz spotkać się z przyjaciółmi, nie możesz ...praktycznie nic haha. I tak zaczyna być na całym świecie. Ludzie boją się o pracę, o zdrowie swoje i swoich bliskich ...takie to hmm inne, prawda? Ale wyjawię Wam sekret. Całe życie to zmiana. Nic nie jest stałe, w każdym momencie, Twoje życie może wywrócić się do góry nogami..i nic już nie będzie tak jak dawniej. Przerażające? A może to szansa na zmianę czegoś..Opowiem to trochę z mojej perspektywy.  Oczywiście, to wszystko, co się dzieje to jak jakiś zły sen, siedzę zamknięta w domu prawie dwa tygodnie. Praktycznie sama. Miałam jeden kryzys, kiedy Polska zamknęła granice i moja przyjaciółka utknęła tam na dłużej ..praktycznie nie wiemy na jak długo, nikt nie wie jak długo to potrwa. Kryzys potrwał kilka godzin. Popłakałam, przeklinałam, i stwierdziłam, że trzeba się pozbierać. Żyłam w stresie od końca grudnia, gdy okazało się, że muszę wyprowadzić się z mieszkania, w którym obecnie jestem, ze względu na naszego sławnego już Brzuszka- koleżanka z mieszkania ma alergię na zwierzęta;). Pomimo tej sytuacji..styczeń był najpiękniejszym miesiącem, jaki przeżyłam od dawna ..a luty jednym z trudniejszych . O mieszkanie w Barcelonie nie jest tak łatwo..a ja nie chciałam wynajmować więcej pokoi, mieszkać z obcymi ludźmi ..Okazało się, że ciocia naszego kolegi ma mieszkanie do wynajęcia, jednak mieszka tam rodzina, która nie płaciła...do końca stycznia mieli teoretycznie się wyprowadzić. Styczeń przemienił się w połowę lutego, a połowa lutego do końca lutego..dodatkowo doszły większe koszta niż sądziłyśmy...aaa na sam koniec okazało się, że adwokat rodziny nie stawił się na rozprawie i nie dostarczył potrzebnych dokumentów..i 9 dni przed planowaną przeprowadzką, dowiedziałam się, że mieszkania nie będzie. Prawie zostałam bez dachu nad głową, załamana..jakby tego było mało, straciłam dodatkową pracę i właśnie wtedy zaczęła wydarzać się magia. Anioły są wśród nas...i nie można się poddawać...bo w każdej chwili może wydarzyć się cud. Nazwałam ten cud szczęście w nieszczęściu, bo dzięki tej całej sytuacji, otrzymałam w prezencie dobrego przyjaciela.  Postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce i szukać mieszkania. Dodam do tego daty, aby dodać dramatyzmu całej opowieści. Ściągnęłam aplikację z ofertami mieszkań, wysyłałam zapytania..nikt nie odpowiadał.  5  marca wieczorem, pojawiło się fajne mieszkanie , wysłałam zapytanie- 6 marca- Pani z agencji zadzwoniła i umówiłam się na wizytę. 9 marca- poszłyśmy obejrzeć mieszkanie... i intuicyjnie wpłaciłam zaliczkę..nie wiedząc, czy właściciel przyjmie naszą propozycję obniżenia ceny ..i czy zaakceptują nasze dokumenty. Jeśli nie..miałyśmy szukać innego mieszkania po powrocie Karoliny ...(czas do końca marca na wyprowadzkę z obecnego mieszkania). 10 marca- właściciel godzi się obniżyć cenę. Mamy dwa dni na przesłanie dokumentów. 12 marca- Karolina leci do Polski . 14 marca- Polska zamyka granice, Karolina nie może wrócić. Stres, płacz...dezorientacja. Nam zabraniają opuszczania domów (możesz wyjść tylko w przypadku najważniejszych spraw pierwszej potrzeby). 16 marca- dostaję wiadomość , że dokumenty są zaakceptowane, i można podpisać umowę...donieść pieniądze ..( tę kwestię ominę...bo aby wprowadzić się do mieszkania w Barcelonie, na start musisz mieć bardzo dużo euro..)Czy ktoś mógłby mi wysłać paczkę z jedzeniem?ahahaha Tylko pamiętajcie, że jestem weganką. hahaha. Ryzykuję. Wychodzę. Codziennie. W dniu podpisania kontraktu, kiedy wiedziałam, że w każdej chwili może mnie zatrzymać policja ..przemykałam bezgłośnie po uliczkach Barcelony jak kot. Mamy to! I nie za bardzo możemy się z tego cieszyć, bo sytuacja, w której się znajdujemy...powala ludzi na kolana. Jednak przyjmuję wszystkie te trudności z pewnym dystansem. i chłodną głową. Nie masz wpływu na to, co obecnie dzieje się na świecie- nie możesz zadzwonić do tego na górze i powiedzieć- ZAPRZESTAŃ JUŻ TEGO . Masz wpływ tylko i wyłącznie na to, jak będziesz reagować na ..zmianę. Możesz usiąść i płakać ..rozkładając ręce..oczywiście...ale też można wykorzystać ten czas w inny sposób. Ćwiczę codziennie albo prawie codziennie. Gotuję- haha to mój niezawodny sposób na natłok myśli. Zapisałam się na kilka kursów on line o biznesie - kursy są po hiszpańsku - to coś nowego dla mnie- i co najpiękniejsze- rozumiem wszystko, co mówią. Pamiętam dokładnie, kiedy rok temu zaczynałam kurs w Barcelona activa i ...zrozumienie o czym mówią, kosztowało mnie ogrom wysiłku :). Co więcej..odnowiłam kontakty z ludźmi ...a także ten trudny czas wyraźnie pokazał mi, dla kogo znaczę dużo a dla kogo nie znaczę nic. Bardzo dobre doświadczenie. Czy samotność mnie męczy ? I tak i nie...lubię ludzi..ale do samotności jestem przyzwyczajona. Prawie 1,5 roku  w Barcelonie moim największym przyjacielem byłam ja sama:) Cała ta zmiana życia, której doświadczyłam wcześniej, wspaniale zaprawiła mnie w stawianiu czoła trudnym sytuacjom, samotności i podnoszeniu się po każdym uderzeniu w twarz. I co może wydawać się dla wielu z Was dziwne...mam dobry humor i pomimo wszystko, jest we mnie optymizm i radość- może naprawdę zbzikowałam?..to bardzo prawdopodobne...hahaha. Na tym zakończę moją dzisiejszą wypowiedź. Trzymajcie się dzielnie. I pamiętajcie: Jeśli chcesz oglądać tęczę, musisz dzielnie znieść deszcz.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty