,,Nueva normalidad"


Nowa rzeczywistość . 

Dawno nie pisałam – trzeba nadrobić zaległości. Hiszpania po 3 miesiącach stanu alarmowego weszła w ,,nową normalność” . Możemy wychodzić z domu bez limitu, restauracje są już otwarte- nie oznacza to, ze jest jak przed rozpoczęciem tego wirusowego szaleństwa. Ludzie dalej chodzą w maseczkach ( w środkach transportu publicznego noszenie ich to obowiązek). Dalej można obserwować kolejki w sklepach a ludzie w metrze unikają siadania obok siebie.
Przejdę do moich odczuć, związanych z całą sytuacją. Sporo się nauczyłam, wiele przemyślałam i zaakceptowałam. Codziennie praktykuję poranną medytację wdzięczności, mam spokojniejszy umysł, jestem pogodna, zaczęłam prowadzić szkolenia on-line z kosmetyki… Spore zmiany zaszły w moim wnętrzu. Uspokoiłam się, mimo strachu , który gdzieś tam siedział, niepewności. Przez pierwszy miesiąc stanu alarmowego siedziałam sama w domu, w drugim miesiącu zaczęłam uciekać :D, możecie ocenić źle łamanie zakazu..ale ..no cóż;) aj donnnt keer :D. To uratowało moją psychę.
W trakcie kwarantanny przeprowadziłam się do nowego mieszkania. Miesiąc temu wróciła Karolina. W końcu. Przez pierwszy tydzień śmiała się ze mnie, że jestem inna, cicha- to fakt, przebywanie samemu wśród ciszy tak działa- ale wyciszenie umysłu dużo mi dało- teraz nadrabiamy :D .
Barcelona wraca do życia. Znowu jest dużo ludzi na ulicach..a ja zobaczyłam ją na nowo. Wiecie jakie to uczucie, gdy po 3 miesiącach wychodzisz legalnie na plażę, wchodzisz do morza po szyję i widzisz swoje stopy?:D Niesamowite. Woda jest przezroczysta i to na Barcelonecie.
 Kocham to miasto. Kocham. Tęskniłam. Tęskniłam za życiem pełnym życia
. Cieszę się, że mogę wyjść na spacer, że mogę poczuć wiatr we włosach ..ahhh czuje się szczęśliwa. Mimo różnych problemów, czuję się szczęśliwa. I znowu- cała sytuacja znowu wzmocniła moją psychikę- do problemów podchodzę z dystansem. 

Przed kwarantanną moja koleżanka zapytała mnie, czy się nie boję, czy nie chcę wrócić do Polski – i hmm ..przyznam, że nawet nie pomyślałam o tym, żeby wrócić. A nawet zrezygnowałam z dobrej propozycji powrotu, wiedząc, że wybieram niepewną sytuację finansową i skazuję się na samotność w czasie pandemii.
 Dlaczego ? 
Bo ufam…że jestem na ten czas w swoim miejscu na Ziemi.
 Tu właśnie mam być. Na ten czas to jest moje miasto, moja miłość. Ufam, że serce dobrze mnie prowadzi. Mimo trudności ..ufam swojemu sercu. Przytoczę fragment wiadomości, którą dostałam;) :
,,Zakochanie oznacza bycie cierpliwym, ale aby być cierpliwym, musisz najpierw mu zaufać. Nigdy nie możesz znaleźć miłości okiem lub uchem, więc musisz  zaufać jedynej rzeczy, która nigdy nie zniknie, dopóki nie umrzesz, Twojemu sercu.”
A ja otwieram się na najlepsze dla mnie możliwości i daję się prowadzić .
Ps. Kolejny wniosek, do którego doszłam. 
Zapytałam siebie, czy wyobrażam sobie życie w innym mieście- odpowiedź była twierdząca :O 
Co oznacza tylko jedno. Bedzie ciekawie.

Komentarze

  1. Nie wiem jaka siła mnie tu przyciągnęła ani co sprawiło, że znalazłem Twojego bloga, ale wiem że masz wielkie serce i że jesteś wyjątkowa. Szczerze mówiąc, wiedziałem to już jakieś...14 lat temu. Życzę Ci szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, dopiero zobaczyłam ten komentarz! Bardzo bardzo Ci dziękuję za te słowa, przyznam, że mnie zaskoczyło :) Nie wiem nawet, komu dziękuję ale ...jestem Ci bardzo wdzięczna

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty