Czerp siłę mimo przeciwności

 Czerp siłę, mimo przeciwności..

Dawno nie pisałam, ale dziś dostałam znak, że już pora..więc piszę:)

W ostatnim poście opisywałam tę nową rzeczywistość, z jaką przyszło nam żyć..

No i znowu mamy drugą falę:)  Kolejny raz zamknęli salony beauty, restauracje ..sporo się dzieje w mediach, zapewne sporo osób jest wystraszonych , jeszcze więcej wkurzonych a najwięcej jest zapewne tych zmęczonych wirusem. Tak...świat trochę zwariował. Nie będę rozpisywała się na temat sytuacji w kraju, nie chcę..dalej nie oglądam telewizji ...po prostu żyję i staram się zachować radość z tego faktu.

Opowiem o tym, co wydarzyło się podczas tych kilku miesięcy i moich uczuciach i emocjach mi towarzyszących ..wszak cały ten blog jest zbudowany z emocji i otwartego serca, być może to co piszę, kogoś motywuje, może znajduje w moich sławach otuchę. 

Lipiec, sierpień

Gdy tylko nas wypuścili z domów.. zaczęłyśmy korzystać z tego, jak tylko było można ..w zasadzie wolne dni spędzałam na plaży - jak już wspominałam, morze działa na mnie kojąco ..tam czerpię siły ..tam czuję, że jestem połączona z czymś większym.. jakby dobra energia kumulowała się właśnie w tym miejscu.

Marzenia

Na tyle, na ile pozwalały nam ograniczenia w przemieszczaniu się , wyjeżdżaliśmy i spełniałam marzenia.. 

Byłam w Andorze, latałam nad Barceloną ( w zasadzie nad  morzem) i podziwiałam ten ogrom błękitu..

Potem można było już wrócić do pracy - tu troszkę się zmieniło- nie wiem czy  Wy też przez ten czas pandemii..dużo myśleliście nad własnym życiem i nad tym, co trzeba odpuścić ..może niektóre etapy już się kończą i trzeba dać przestrzeń na nowe. Kiedy wiesz, że już nie pasujesz do środowiska, w którym się znajdujesz bo Twoje wartości są inne...


Właśnie tak czuję- że już pewien etap w moim życiu nieuchronnie biegnie ku końcowi i czeka mnie duża transformacja- z szacunku do siebie i do swojego życia. Zaakceptowałam to.

Wrzesień

We wrześniu miałam kilka dni urlopu - wybrałam się z przyjaciółmi do Porto. Dzień przed wyjazdem, dowiedziałam się, że bardzo bliska mi osoba jest chora. Poważnie chora. Złamało mnie to. 

Nie potrafiłam tego przełknąć, poradzić sobie z tym. Zamknęłam się w sobie. Potrzebowałam czasu aby wszystko zrozumieć, zaakceptować , zastanowić się, co te sytuacje mają mi pokazać i czego nauczyć. Jedyne czego chciałam, to uspokoić ten chaos, który krzyczał i mącił mi w głowie- czułam się nieobecna ...i tu pomocne okazywały się medytacje i ...trening. Medytacja uspokajała mi umysł, trening pomagał wyrzucić złość. Na szczęście mam przy sobie przyjaciół, którzy są dla mnie jak rodzina. 

Zaczęłam prowadzić dziennik wdzięczności - każdego dnia rano, zapisuję 10 rzeczy, za które jestem wdzięczna- to pokazuje mi, że naprawdę każdy dzień jest pełen nawet najmniejszych by się wydawać rzeczy, które tak naprawdę można nazwać małym szczęściem . Jak chociażby fakt, że się obudziłeś (o tym za chwilę), o tym, że masz dach nad głową, że możesz wypić kawę w ulubionym kubku, że masz silny organizm, że masz co jeść, że masz przy sobie rodzinę...a wyobraź sobie, że niektórzy ludzie tego nie mają - jesteś szczęściarzem.

 Kolejne życie

To, co teraz napiszę, może wydać się dla niektórych kłamstwem, żartem albo opowieścią psychicznej osoby ..ale ..

 

Kilka dni przed urodzinami, nie czułam się dobrze, w pracy miałam sporo stresu, chodziłam smutna ..tak naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić z tymi sytuacjami, które mnie spotkały ..dużo medytowałam ...(medytuję od ponad 8 miesięcy - naprawdę polecam), daje spokój..mi chyba jeszcze bardziej wyostrzyła intuicję.. często też proszę swoje Anioły o wsparcie. Słuchają :)

Tej nocy czułam się zmęczona tym, że znowu coś jest nie tak..trochę zrezygnowana i trochę słaba fizycznie.

Położyłam się do łóżka. Mój kot, który WIECZNIE ŚPI W POKOJU KAROLINY ( ZDRAJCA), wyjątkowo przyszedł do mnie. Najpierw obserwował cały pokój, potem wodził wzrokiem za czymś niewidocznym ( śmiem twierdzić, że zwierzęta czują i widzą dużo więcej, niż ludzie- uważam też, że oprócz naszej rzeczywistości, istnieją inne.. możecie uznać mnie za wariatkę).  Poczułam lekki chłód i dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie. Czułam czyjąś obecność w pokoju ale nie bałam się. Poszłam spać...jednak jestem przekonana, że to co przeżyłam nie było snem. Czułam, że przeniosłam się do łóżka, w którym spałam w domu mojej Babci kiedy do niej przyjeżdżałam ..obok mnie była babcia ( jakbyśmy były połączone w jedno ciało ), ona głaskała mnie po głowie. Czułam bezwarunkową miłość, ciepło, spokój i bezpieczeństwo. Nie czułam się jakbym śniła- wiedziałam, że jest to coś więcej...Rozmawiałyśmy z Babcią o rożnych rzeczach ...i nagle ...jakiś głos powiedział : pora wracać. Poczułam, jakby czas przyspieszył a ja znajdowała się w dziwnym tunelu w dziwnej czasoprzestrzeni. Prosiłam, żeby mi pozwolono zostać, że ja chcę już zostać z Babcią, że już nie chcę wracać...było mi tam tak dobrze...jednak wróciłam ..nie umiem wytłumaczyć tego, co przeżyłam ...ale jeśli tak wygląda śmierć ....to naprawdę nie ma się czego bać..to przepiękne uczucie, pełne miłości ..pięknej miłości i dobra. 

Być może dostałam kolejną szansę..kto wie. ( nie ćpałam nic, PRZYSIĘGAM hahahaha!!!)

Przez kilka dni po tym wydarzeniu miałam mniej energii, byłam słabsza fizycznie, unikałam ludzi, mocnych dźwięków i byłam nieobecna...jakby w innym świecie. Ciekawe doświadczenie. Być może Babcia miała mi do przekazania : NIE PODDAWAJ SIĘ, MASZ TU JESZCZE DUŻO DO ZROBIENIA:)

Doceniam kolejną szansę , jestem wdzięczna...

Przez ten okres zamknięcia na kwarantannie ..sporo myślałam, pogodziłam się z pewnymi ,,stratami", przebaczyłam sobie za pewne rzeczy....chyba każde z nas miało czas aby przewartościować pewne sprawy, zastanowić się, czego tak naprawdę chcemy, co jest naszą wartością ...i mam nadzieję, że wielu z nas jeszcze bardziej docenia ten dar, który mamy - ŻYCIE

Urodziny ( hahaha drugie w tym miesiącu, jeśli naprawdę na chwilę umarłam- ...miałam dwie okazje do świętowania )

Urodziny spędziłam z najbliższymi osobami , to był dzień, w którym naprawdę czułam się szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa i przepełniona wdzięcznością.

Październik

Druga fala wirusa, w połowie miesiąca zamykają salony . Wtedy zrodziła się we mnie myśl..że chcę znowu być przedsiębiorcą... brawo Koza..salony się zamykają a Ty jak zwykle chcesz na opak :) Tak to już jest z Kozami...mam marzenia..chciałabym szkolić, wspierać innych swoją wiedzą ..robić zabiegi ..pomagać Klientom i sprawiać , że ludzie będą choć troszkę bardziej szczęśliwi..wywoływać uśmiech na twarzach ...ehhh to jest największa zapłata. Już raz mi się udało...teraz nieśmiało marzę aby zrobić to raz jeszcze. Oczywiście tym razem , tak jak 9 chyba już lat temu, kiedy otwierałam swój gabinet ..nie mam środków finansowych..aleeeee marzenia są coraz śmielsze ..choć nie zamykam się na inne możliwości:) nie wiem gdzie życie mnie zaprowadzi:) ale z nieskrywaną radością oznajmiam, że znowu mam MARZENIA !!! ( po przeprowadzce do Barcelony na długo przestałam marzyć ).

Co chcę Wam przez to przekazać...? Że niezależnie od okoliczności można być radosnym, że nie można się załamać, że jesteś silniejszy, niż Ci się wydaje, że warto spełniać marzenia ....że każdy nowy dzień nie jest tylko kolejnym dniem w kalendarzu- jest kolejną nową nadzieją, nową radością i nową możliwością do wyrażenia wdzięczności za ŻYCIE. 

I że warto być dobrym człowiekiem. Zawsze. Wybierać bycie dobrym. Nieważne, że niektórzy mogą myśleć, że bycie dobrym jest równoznaczne z byciem głupim . Tak nie jest. Nie zawsze będzie łatwo..ale jest warto. Zawsze.

I chcę Wam przekazać , że nie ważne jak długo będzie trwała burza..słońce i jego jasne promienie zawsze przebije się przez chmury.

Koza:)



Komentarze

Popularne posty